Poniżej, ciekawy i aktualny artykuł Krzysztofa
Wolodźko, zmuszajacy wielu katólików (przede wszystkim w Polsce, ale nie tylko) do przemyślenia swoich krytycznych opinii
w stosunku do wypowiedzi Papieża Franciszka w zakresie nauki społecznej Kościoła.
Tekst został opublikowany na stronie internetowej
Deon.pl.
Zachęcam do spokojnej i uważnej lektury.
WCejnóg
(t. dy sunny /
flickr.com / CC BY 2.0)
Papież socjalistą? Czy
socjalista papieżem?
Krzysztof Wołodźko
17.03.2015
W przekazie medialnym raz po raz pojawiają
się opinie, że papieżFranciszek jest "socjalistą". Ale zdecydowanie
mniej mówią one o papieżu, a więcej o tym, że współcześni polscy katolicy
bardzo słabo znają katolicką naukę społeczną i jej rzeczywistą historię.
Problem polega też chyba na tym, że spora
część księży, których głos słychać w przestrzeni publicznej, albo w ogóle nie
wypowiada się na tematy społeczne, albo ich poglądy są bardzo typowe dla
pokolenia wychowanego na okołokorwinistycznych "dogmatach
gospodarczych". Nie wiem, skąd się to bierze - może wykłady z KNS są w
seminariach prowadzone w mało interesujący sposób? Albo nikt szczególnie nie bierze
ich sobie do serca? A może większość duchowieństwa żyje na tak wysokim jak na
polskie warunki poziomie materialnym, że nie odczuwa pewnych współczesnych
bolączek na własnej skórze i nie musi sobie w związku z tym zaprzątać nimi
głowy? W każdym razie: elementarna znajomość katolickiej nauki społecznej
pokazuje, jak daleko jest ona od fascynacji wolnorynkowymi hasłami.
Wystarczy sięgnąć do dostępnych opracowań
KNS, choćby podręcznika wydanego po polsku w Paryżu w 1964 r., nakładem Societe
d`Editions Internationales. Omówione są tam bardzo różne XIX-wieczne (zatem:
przedsoborowe!) nurty chrześcijańskiej myśli społecznej, na czele z bodaj
najważniejszą szkołą niemiecką, której najbardziej znanym reprezentantem był
biskup Ketteler, ordynariusz Moguncji.
Karol Marks uważał tę postać za jednego ze swoich głównych przeciwników w walce
o dusze robotników.
Czy to znaczy, że biskup Ketteler był
wolnorynkowcem? Skądże. Był gorącym
orędownikiem organizowania się robotników w chrześcijańskich związkach zawodowych.
Do tego domagał się ustanowienia w ówczesnych Niemczech prawa socjalnego,
chroniącego interesy pracowników najemnych. Przedstawiane przez niego postulaty
były bardzo konkretne, dotyczyły choćby skrócenia dnia pracy w fabrykach
(wówczas wynosił on od 14 do 16 h), zakaz pracy dzieci poza domem, w fabrykach,
zobowiązywanie pracodawców do wypłaty odszkodowań tym robotnikom, którzy (nie z
własnej winy) stracili w czasie pracy czasowo lub na zawsze zdolność do pracy.
Katolicy, świeccy i duchowni, reprezentujący
szkołę niemiecką wprost twierdzili, że "rzekoma wolność pracy, wolność
umów o pracę głoszona przez liberalizm, jest w istocie rzeczą obłudną. Robotnik
współczesny nie ma wolności, jest całkowicie zależny od przedsiębiorcy. Ochrona
robotnika ze strony państwa i organizacji zawodowej przed wyzyskiem nie jest
przeto ograniczeniem wolności jednostki, lecz wyzwoleniem robotnika. W
dziedzinie społecznej wolność klasy robotniczej może być uzyskana przez
organizację samych robotników i interwencję państwa w postaci ustawodawstwa
socjalnego".
Porównanie nurtu niemieckiego ze
"szkołami katolickiej nauki społecznej" w innych państwach pokazuje,
że więcej tam było istotnych zbieżności, niż różnic. Katolicka nauka społeczna
rozwijała się dość harmonijnie i stanowiła zwartą koncepcję, krytyczną zarówno
wobec skrajnego wolnorynkowego kapitalizmu, jak wobec hipertrofii państwa.
Starania, dociekania, zaangażowanie społeczne kilku pokoleń katolików znalazły
wreszcie swoje ukoronowanie w formie encykliki "Rerum Novarum" Leona
XIII (1891 r.), która z pewnością dziś dla wielu także brzmi "zbyt
lewicowo".
Przy okazji: dzisiejsi wolnorynkowcy okołokatoliccy chętnie mówią, że
"lewicowe" pomysły na gospodarkę i społeczeństwo przeniknęły do
Kościoła po Soborze Watykańskim II. Takie mniemanie to jawna bzdura: nauczanie
Kościoła w sprawach społeczno-gospodarczych od zawsze stoi daleko i od
bezkrytycznego wolnorynkizmu, i bezkrytycznego etatyzmu. Z tym że dziś częściej
mamy do czynienia z tym pierwszym.
Pozwolę sobie na cytat z encykliki Piusa XI "Divini
Redemtoris" z 1937 r., znanej zresztą lepiej jako "O bezbożnym
komunizmie". Czy z potępienia komunizmu wynika kult wolnorynkizmu? Oddajmy
głos papieżowi: "Jest to niestety smutna prawda, że postępowanie
niektórych katolików przyczyniło się znacznie do osłabienia wśród robotników
zaufania do religii Jezusa Chrystusa. Ci właśnie katolicy nie chcieli
zrozumieć, że to miłość chrześcijańska żąda uznania pewnych praw
przysługujących robotnikom i dlatego Kościół również zdecydowanie się ich
domaga. Co sądzić o postępowaniu tych, którzy w swoich kościołach kolatorskich
uniemożliwili odczytanie encykliki Quadragesimo
anno? Co powiedzieć na to, że katoliccy przemysłowcy nawet dziś
jeszcze okazują się być wrogami tego chrześcijańskiego ruchu robotniczego,
który My sami zalecaliśmy? Czyż nie jest to rzecz godna ubolewania, że czasem
nadużywa się prawa własności uznawanego przez Kościół, aby pozbawić robotnika
sprawiedliwej zapłaty i należnych mu praw społecznych?". I dalej papież
pisze: "Istotnie, obok sprawiedliwości zamiennej należy jeszcze
przestrzegać sprawiedliwości społecznej, nakładającej obowiązki, od których nie
wolno się uchylać ani pracodawcom, ani robotnikom. Sprawiedliwość społeczna
domaga się od jednostek tego, co służy dobru ogółu".
Niestety, bardzo
słaba znajomość rzeczywistej treści katolickiej nauki społecznej wśród wielu
katolików, świeckich i duchownych, powoduje, że wypowiedzi papieża Franciszka
(ale także Benedykta XVI czy Jana Pawła II) jawią się im jako
"socjalistyczne". Ale wszyscy
ci papieże - nie zaprzeczając przy tym znaczeniu własności prywatnej dla dobra
jednostek i wspólnot ludzkich - szli za głosem swoich poprzedników. A ten był
głęboko osadzony w myśli lokalnych Kościołów szukających odpowiedzi i
remedium na zagadnienia związane z rozwojem kapitalizmu.
Dziś wielu katolików nie ma pewności, co
Kościół w Polsce właściwie sądzi o kwestiach społeczno-gospodarczych. Część
katolików żąda wręcz, by "Kościół nie wtrącał się do gospodarki" (tak
jak za czasów PRL żądano, by "nie wtrącał się do polityki"). Inni przekonują, że "Kościół jest za
wolnym rynkiem". Otóż Kościół nie
jest i nigdy nie był za skrajnym liberalizmem,
podobnie jak nigdy nie był za skrajnym centralizmem. Kościół uważał i uważa za grzech wyzysk,
niepłacenie i wstrzymywanie pensji pracownikom, niewywiązywanie się z
obowiązków podatkowych względem swojej wspólnoty. Kościół dostrzega także ważną
(co nie znaczy, że monopolistyczną) rolę państwa w zapobieganiu nierównościom
społecznym, budowaniu ustawodawstwa uwzględniającego sprawiedliwość społeczną,
w trosce o warstwy słabsze. Nie jest to mój wymysł - to realna treść
katolickiej nauki społecznej.
Nenhum comentário:
Postar um comentário