W
tym historycznym momencie dla Kościoła katolickiego, kiedy nadrzędnym
pytaniem stało się: Kto będzie teraz papieżem, który zastąpi Benedykta XVI?, a drugim
pytaniem, może jeszcze ważniejszym, jest: Jaka będzie przyszła droga Kościoła Katolickiego? – myślę
że warto przypomnieć sobie artykuł Leonarda Boffa, opublikowany w site
ADITAL, w lipcu 2010, o tytule Gdzie jest
prawdziwy kryzys w Kościele.
Dla
zainteresowanych, przedstawiam ten artykuł w całości, przetłumaczony z języka portugalskiego
na język polski.
Warto
przeczytać.
WCejnóg]
ADITAL
2. 07. 10 - Mundo
2. 07. 10 - Mundo
Gdzie znajduje się prawdziwy
kryzys w Kościele
Leonardo
Boff - Teolog, filozof i pisarz
Kryzys pedofilii w
Kościele rzymsko-katolickim jest niczym w porównaniu z prawdziwym
kryzysem, strukturalnym, kryzysem który dotyka instytucjonalności Kościoła
w znaczeniu historycznym i społecznym. Nie mówię tu o Kościele jako
wspólnocie wiernych. Ten, kontynuuje żywy pomimo kryzysu, organizując się w
sposób wspólnotowy, a nie piramidalny jak Kosciól Tradycji.
Kwestia jest taka:
jakiego typu instytucja reprezentuje tę wspólnotę wiary? Jak jest ona
zorganizowana? Jak się organizuje? W dzisiejszych czasach ta instytucja
pokazuje się coraz bardziej wyobcowana ze współczesnej kultury i jaskrawie w
opozycji do tego o czym śnił Jezus, a co dostrzegły wspólnoty, które już się
przyzwyczaiły do czytania
Ewangelii w grupach, co służy im za podstawę do robienia własnych refleksji i
analiz.
Mówiąc krótko, ale
poważnie: instytucja–Kościół opiera się na dwóch formach władzy: jedna
to świecka, organizacyjna, prawna i hierarchiczna, odziedziczona po Imperium
Rzymskim i druga to władza duchowa, opierająca się na teologii politycznej Św.
Augustyna o Mieście Bożym, które utożsamia on z instytucją-Kościołem. W swojej
postaci konkretnej liczy się nie tyle Ewangelia lub wiara chrześcijańska, ale
uprawnienia i posiadana władza, uważane
za jedyną “swiętą władzę” (potestas sacra), jak również za pełną władzę (plenitudo potestatis) w
zupełnym stylu imperium rzymskiego jako monarchii absolutnej.
Cesarz posiadał władzę
absolutną: polityczną, militarną, prawną i religijną.
Papież, podobnie,
posiada taką samą władzę: „zwykłą, najwyższą, pełną, natychmiastową i
powszechną” (canon 331), atrybuty przypisywane tylko Bogu.
Instytucjonalnie, Papież
jest ochrzczonym Cesarzem.
Ta władza, w
jaką przyoblekła się instytucja-Kosciól, zaczęła się umacniać po roku 325, to znaczy, od cesarza Konstantyna, a
oficjalnie od roku 392, kiedy
to Teodozjusz Wielki (+ 395) ustanowił chrześcijaństwo jedyną religią państwa. Instytucja-Kościół przyjęła tę władzę ze wszystkimi tytułami,
przywilejami, wyróżnieniami i obyczajami pałacowymi, które utrzymują się do dnia dzisiejszego ,
widoczne w stylu życia biskupów,
kardynałów i papieży.
Z czasem władza ta przybrała
formy coraz bardziej totalitarne i nawet despotyczne, a szczególnie zaś
począwszy od papieża Grzegorza VII, który w 1075 oglosił się
władcą absolutnym Kościoła i świata. Jeszcze
radykalniejszym byl Innocenty III (+1216), który się przedstawił nie tylko jako
następca Piotra, ale też jako przedstawiciel Chrystusa. Jego następca, Innocenty IV (+1254), zrobił jeszcze jeden i ostateczny krok,
ogłaszając się przedstawicielem Boga i z tej racji również panem absolutnym Ziemi, której połaciami miał prawo obdarzac innych, zależnie od swojej
woli, jak to później zwykli
robić monarchowie Hiszpanii i Portugalii w XVI wieku. Brakowało jedynie jeszcze ogłosić papieża nieomylnym, co stało się za Piusa IX w
roku 1870. Koło sę zamknęło.
Oczywiste jest, że
tego typu instytucja poddana jest dzisiaj głębokiemu procesowi erozji. Po ponad 40 latach
nieprzerwanego studium i medytacji na temat Kościoła (dziedzina mojej
specjalizacji) podejrzewam, że nadszedł dla niego, jako instytucji, kluczowy
moment: albo
odważnie postawi na zmiany i w ten sposób znajdzie swoje miejsce we
współczesnym świecie, zmetabolizuje przyśpieszony proces globalizacji i wtedy
będzie miał wiele do powiedzenia, albo skaże się na zachowanie bycia w charakterze zachodniej
sekty, o coraz mniejszym znaczeniu i tracąc coraz wiecej wiernych. Obecny
projekt Benedykta XVI na
"odzyskanie" widoczności Kościoła w zestawieniu ze światem świeckim,
jest skazany na niepowodzenie, jeśli
nie przeprowadzi zmian instytucjonalnych.
W dzisiejszych czasach
ludzie nie akceptują już Kościoła autorytarnego i smutnego, jakby
towarzysząc jego własnemu pogrzebowi. Jednocześnie, dzisiejsi ludzie nadal są otwarci na sagę Jezusa, na
jego marzenia i na wartości ewangeliczne.
To upieranie się by zachować
władzę, bazujące się na urojonym przekonaniu że ona pochodzi bezpośrednio
od Chrystusa, uniemożliwia jakąkolwiek reformę instytucji-Kościoła, bo wszystko
w niej uważane jest za boskie i nietykalne. Realizuje się tu w pełni logika władzy, opisana przez Hobbesa w jego
Lewitanie: „władza zawsze chce więcej władzy, gdyż nie można zagwarantować władzy wżaden inny sposób, jak jedynie
szukając coraz więcej władzy”. Kościól-instytucja, która w ten
sposób stara się o władzę absolutną, zamyka drzwi do miłości i się oddala od tych
co władzy nie mają, od ubogich. Taka instytucja
traci ludzką twarz i staje się niewrażliwą na problemy egzystencjalne, jak te, które dotyczą życia rodzinnego i seksualności.
Sobór Watykański II
(1965) starał się skorygować to odchylenie poprzez
pojęcia Ludu Bożego, komunii i zarządzania kolegialnego. Ale próba ta została
przerwana przez Jana Pawła II i Benedykta XVI, którzy na nowo zdecydowali bronić rzymskiego centralizmu,
zaostrzając kryzys.
To, co któregoś dnia zostało zbudowane może być
zburzone innego dnia. Wiara chrześcijańska posiada wewnętrzną siłę aby w
obecnej fazie planetarnej znaleźć taka formę instytucjonalną, która
byłaby bardziej odpowiadającą snom jej
założyciela i bardziej właściwą w naszych
czasach.
Nenhum comentário:
Postar um comentário